MAYERLING
120 lat tajemnicy – samobójstwo czy morderstwo ?
W tym roku przypada 120 rocznica tragicznej smierci arcyksięcia Rudolfa z Habsburgów – dynastii, ktora w tej części Europy rządziła 645 lat – i jego młodej kochanki, baronówny Mary Verstery. Nigdy nie dowiemy się jak naprawde wyględały ostatnie chwile ich życia. Zabrali do grobu tajemnicę, która od 120 lat zaciekawia swiat.
Rudolf Franciszek Karol Józef urodził się 21 sierpnia 1858 r. w zamku Laxenburg. Był jedynym męskim potomkiem cesarza Franciszka Józefa i jego żony , cesarzowej Elżbiety, zwanej „Sisi“. Już w chwili urodzin przeznaczony był do służby wojskowej, otrzymując tytuł „Dowodzący Regimentu Piechoty Nr.19“.
Matka Rudolfa – „Sisi” nigdy nie miała wpływu na jego wychowanie. Tak jak w przypadku dwóch jej starszych córek, przypadało ono w udziale teściowej – arcyksiężniczce Zofii.
Rudolf byl od dziecka słaby i chorowity. W dzieciństwie stosowano wobec niego surowe metody wychowawcze np: zamykano w parku w Lainzu, strasząc nadchodzącym dzikiem; w czasie snu strzelano nad jego głową lub polewano go zimną wodą. Takie metody mialy go zahartować do przyszłej funkcji silnego następcy tronu. Ale przyniosły odwrotne skutki. Rudolf stał się lękliwy i tak nerwowy, że w dzieciństwie dugo moczyl się w nocy.
Przez całe życie zresztą, brakowalo mu ciepła i miłości rodzinnej. Jego matka „Sisi”, zajęta głównie pielęgnowaniem własnej urody, wyjeżdżała często w samotne, dalekie podróże. A ojciec, cesarz Franciszek Józef, zbyt zajęty sprawami państwowymi by znajdował czas dla syna, przedkładał surowość nad ojcowskie uczucia. By zobaczyć się z ojcem, Rudolf musiał oficjalnie zameldować taka chęć i czekał na wyznaczoną audiencję. Rodzice nie mieli więc żadnego pojęcia o problemach własnego dziecka, ani o jego planach na przyszłość.
Mimo tak surowego wychowania Rudolf otrzymał wykształcenie w duchu liberalnym i takimi poglądami często zaskakiwał swoich wychowawców. Dla przykładu, nauczycielowi religii tlumaczyl, że: „arystokracja szła od niepamiętnych czasów reka w rekę z klerem dlatego, by wspólnie ogłupiać lud oraz wygodnie nim rządzić…“ Trzeba przyznać, że stwierdzenie to śmiałe i wręcz wywrotowe, jak na przyszłego władcę imperium.
Znana jest również działalność publicystyczna młodego księcia, związana z jego politycznymi poglądami. Ważny okres jego działalności dziennikarskiej przypada na wspolpracę z liberalnym wydawcą Maurycym Szepsem.
Ten syn żydowskiego lekarza z Buska, przyjechał do Wiednia studiować i tu założył własny dziennik „Wiener Tagblatt“, jedną z najpoczytniejszych gazet tamtego okresu. Rudolf pisał do niej anonimowo swoje polityczne teksty, krytykując feudalną strukturę państwa, którym – dodajmy – miał przecież władać w przyszłości.
Warto podkreślić, że arcyksiąże bardzo był przychylny Polakom. W 1910 r. już po jego śmierci, “Tygodnik Ilustrowany“ napisał: “Faktycznie przyjaciół mial Rudolf dwóch tylko, a byli nimi Artur hr. Potocki i Jan hr. Wilczek“.
To prawda, Rudolf lubił Polaków i to z wzajemnoscią. Bardzo chętnie bywał na dworach polskich arystokratów : Dzieduszyckich, Potockich, Sapiehów, Sanguszków. Lubił też I cenił artystów.
Malarz, Wojciech Kossak. w swoich wspomnieniach tak pisze o wizycie arcyksięcia w pracowni malarza Tadeusza Adjukiewicza: “przez przyjazń dla hr. Artura Potockiego, Rudolf nie pytając o cenę, zakupił to jedyne płócienko znajdujące się w tym olbrzymim gmachu. Tadeusz zaś, będęc przedsiębiorczy i z tupetem, poprosił następcę tronu o pozowanie do konnego portretu, na co Rudolf z chęcia przystał“.
Fakt ten znacznie podniósł prestiż Adjukiewicza jako modnego portrecisty arystokracji.
Dwa lata przed śmiercią przyjechał Rudolf do Krakowa po raz ostatni. Żeby odebrać tytuł doktora honoris causa nauk filozoficznych, nadany mu w 1887r. przez c.k Uniwersytet Jagielonski.
* * * *
Brak miłości i ciepła rodzinnego, zarówno w okresie dzieciństwa jak i w czasie trwania jego jedynego małżeństwa z belgijską księżniczką Stefanią (córką Leopolda II króla belgijskiego) spowodowały, że Rudolf szukał miłości w licznych związkach pozamałżenskich.
Jeszcze przed ślubem zakochał się bez pamięci w Polce, Klementynie Potockiej. Miłość była tak wielka,że dla jej poślubienia chciał nawet wyrzec się tronu. Aby temu zapobiec pannę szybko wydano za hr.Jana Tyszkiewicza.
Trudno się dziwić ,że arcyksiąże nie uchodził za szczęśliwego. Nie mógł przecież jawnie okazywać ani swych uczuć ani poglądów.
Prowadzil więc podwójne, zawikłane życie: jako ambitny następca tronu, jako radykalny dziennikarz i wolnomyśliciel, ale też jako zabawny kompan przedmiejskich lokali i przyjaciel dziewcząt lekkich obyczajów.
Pogłebiająca się depresja i stany lekowe powodowaly,że nie radził sobie z trudnymi sytuacjami życiowymi. Uciekał przed nimi w alkohol i narkotyki. Uzależnił się od nich, bo latami “leczył się” koniakiem pomieszanym ze schłodzonym szampanem, a z pozostawionych listów wynika ,że wstrzykiwał sobie też morfinę. Gdy stwierdzono u niego chorobę weneryczną do morfiny dodawał kokainę.
Ambitny, ale niespełniony zawodowo, przepełniony ideami liberalistycznymi sprzecznymi z cesrskim dworem, izolowany przez rodzine, a przede wszystkim gnębiony depresjami – postanawia wreszcie skończyć ze swoim życiem. Próbę samobójstwa rozważał prwdopodobnie od dawna. Na biurku trzymał czaszkę i rewolwer.
Rzec można, że czekał tylko sprzyjajęcej sposobności i godziwego pretekstu.
Najpierw, jeszcze pół roku przed tragedią, proponuje wspólne samobójstwo 21-letniej metresie Mizzi Caspar. Ale kochająca życie Mizzi ani myśli wybierać się z księciem w zaświaty. O samobójczych zamiarach następcy tronu informuje policję; dowiaduje się o nich też rodzina cesarska. Dwór jednak nic nie zrobił, by zapobiec szykującej się tragedii.
Kolejna kandydatka do wspólnego samobójstwa – Mary Vetsera – okazała się do takiego zamiaru idealna. Podobno poznali się na balu, w czarujących okolicznościach, choć niektórzy twierdzą, że było to podczas konnych wyścigów. No cóż, na tym właśnie polega tajemniczość tej tragedii, że nic tak naprawdę nie jest do końca jednoznaczne.
Atrakcyjna baronówna, ekstrawagancka i egzaltowana – poczuła się szczęśliwą wybranką następcy tronu.
Nie przeczuwała, że flirt ten skończy się dla niej tak tragicznie, czy może zawarła z amantem pakt samobójczy, jak chcą niektórzy biografowie?
A amant, znudzony codzienością i niekochaną żoną, romansował z młodziutką baronówną na całego. Miała tylko 17 lat, a on blisko 30.
Niebawem cały Wiedeń huczał od plotek, więc stary cesarz przeprowadził z synem ostrą rozmowę. Niektórzy twierdzą, że odbyła się ona rankiem, inni – że w czasie obiadu. Bo „tajemnica Mayerlingu” dotyczy kontrowersji nawet wokół tak nieistotnych wydarzeń.
Rudolf obiecał ojcu definitywnie rozwiazać swój sercowy problem.
Po tej rozmowie wyjechał do Mayerling, gdzie już czekała nań urocza kochanka. Nie mieli szans na bycie razem tu, na ziemi, więc najwyrazniej postanowili pobyć razem w wieczności.
30 stycznia 1889r. Mary Vetsera i niedoszły następca tronu popełniają samobójstwo w zameczku myśliwskim Mayerling. Rudolf najpierw strzela do Mary a potem sobie – w głowę.
Nie ma świadków tego wydarzenia, choć podobno Rudolf zostawił list. To przemawiałoby za samobójstwem tylko, że listu tego nigdy nie ujawniono.
Od 120 lat dręcząca jest ciekawość:
czy rzeczywiście tak właśnie było? czy baronówna wiedziała co ją czeka i wyraziła zgodę na rozstanie z życiem? Czy może śmierć zadał młodym ktoś inny? czy młodzi jednak zawarli samobójczy pakt?
Można by sądzić, że owszem.
Wcześniej Rudolf podarował Mary żelazny pierścień z wygrawerowanymi literami : L.V.B.I.D.T. -„In Liebe Vereint Bis In Den Tod”, W wolnym tłumaczeniu brzmi to: „Związani miłością aż do śmierci”. Od niej dostał złotą papierośnicę, na której 13 stycznia 1889r kazała wygrawerować: „Dzięki przeznaczeniu”.
Więc przeznaczenie i śmierć – zdaję się zaważać na tym związku
* * * *
Można sądzić, że mŁodzi zawarli jednak samobójczy pakt, co rodzina cesarska, za wszelką cenę chciała zatuszować. No bo jakże to możliwe, by nastepca tronu ultrakatolickiej rodziny cesarskiej byl wielokrotnym grzesznikiem: niewiernym mężem, mordercą i w dodatku samobójcą?! To się wprost nie mieściło w głowach! I jak w takich okolicznościach liczyć na katolicki pogrzeb?
Sfabrykowano więc świadectwa obdukcji i zafałszowano fakty tak bardzo, ze historia nie zna przypadku równie licznych przeklaman.
Nocą, w wielkiej tajemnicy, wsadzono martwą Mary do dorożki, usztywniając jej ciało kijem włożonym pod suknię. Miała wygladać jak odjeżdżająca żywa dama. Przetransportowano ją tak na cmentarz w Heiligenkreuz i pochowano w sektorze dla samobójców.
Rudolfowi wystawiono świadectwo o niepoczytalności i 5 lutego 1889 pochowano go po katolicku w kryptach cesarskich kościoła Kapucynów.
Na pogrzebie nie było matki, cesarzowej „Sisi”. Od śmierci syna pogrążyła się w melancholii i wyrzutach sumienia.
Nie było też żony Rudolfa, księżniczki Stefanii, ani ich jedynej corki – księżniczki Elżbiety.
* * * *
Tyle historia.
Ale w tej tragedii ogrom tajemnic, niedomówień, sprzeczności I domysłów sprawił, że choć gołych faktów jest aż nadto dla poematów, powieści i filmowych scenariuszy, to legenda dopisała ich jeszcze o wiele, wiele więcej.
Bo przecież tak jest zawsze, że to co niedopowiedziane, uzupełniają fantastyczne opowieści, przydając wydarzeniu barwy i emocji.
I tragedia w Mayerlingu tak właśnie obrostała sensacjami.
Mowilo sie szeptem albo calkiem głośno:
– że Rudolf został zamordowany w międzynarodowym spisku, bo Francuzi i Anglicy organizowali zamach na Franciszka Józefa. A Rudolfa zamordowano bo zdecydowanie stanął po stronie rodziny (tą wersję podawała ostatnia cesarzowa Zita ),
– że arcyksięcia przyłapano in flagranti z żoną leśniczego, ktory go zastrzelił a potem sam sie powiesił,
– że z Rudolfem była w ciąży księżniczka Aglaja Auersperg, więc jej rodzice wyzwali uwodziciela na amerykański pojedynek. Książe wyciągnął czarną kulę co oznaczało, że musi popełnić samobójstwo. Podobno nie w smak mu było umierać samemu, więc pociągnąłl za sobą Mary Vetsere,
– że arcyksięcia zastrzelili bracia Baltazzi, chcący odebrać mu swoją siostrzenicę Mary Vetserę właśnie, więc Mary też żyć nie chciała i popełniła sambójstwo,
– że było to morderstwo o podłożu seksualnym: bo Mary dokonała aborcji poprzez orgie seksualne, w czasie których arcyksięciu obcięto penisa (te historie opisywał Benito Mussolini, gdy jeszcze był dziennikarzem),
– że ukartowano to podwójne samobójstwo, które w rzeczywistości nigdy się nie dokonało: Mary uciekła do Londynu, a Rudolf do Chin. Oczywiście doczekali się licznego potomstwa… I tak dalej…i dalej…i dalej…
Wszystkie te niedorzeczności nigdy by się nie wyroiły w żądnych sensacji głowach, gdyby rodzina cesarska potwierdziła fakty.
Ale przyznanie się do niewygodnej prawdy zawsze jest dla panujęcych najtrudniejsze. Znacznie łatwiej przychodzi im fałszowanie rzeczywistości.
Tak było też z tragedią w Mayerlingu, po której przez długi czas zabroniono wystawiania sztuk zawierających elementy samobójstwa.
A miejsce gdzie dokonała się ta tragedia, z rozkazu cesarza zaaadoptowano na klasztor karmelitanek.
W epilogu dodajmy, ze w grudniu 1992 r zwłoki Mary wykradziono z cmentarza w Heilgenkreuz. Po ich odnalezieniu, zlecono ekspertyzę szczatków Wiedenskiemu Instytutowi Medycyny. Okazało się, że w czaszce … nie ma żadnego śladu po kuli!
Barbara Czerwinska
Dla wiedeńskiego czasopisma Polonika